NIKE+ FUELBAND

NIKE FUEL BAND fot. D.Szymborska

Tak, tak uwielbiam gadżety. Wczoraj wieczorem dostałam Nike Fuelband i…. klikam, noszę i się bardzo cieszę.

Bransoletka jest śliczna. Noszę ją na prawej ręce, bo na lewej lubię mieć albo klasyczny zegarek albo pulsometr.

Wczoraj zarejestrowałam się na stronie FUELBAND, określiłam cele – wybrałam najwyższy, ale nie jest źle bo jest jeszcze rano a ja po treningu mam ponad 3 tysiące punktów „fuelowych”.

Zacznę od początku, bo emocji z bransoletką związanych dużo. Po pierwsze co znajdujemy w opakowaniu: bransoletkę (dla mnie rozmiar S), kabelek USB, specjalny klucz do wkładania wyjmowania jednego z modułu. Bo tak naprawdę każda bransoletka ma 3 rozmiary – bez dodatkowego elementu, z krótszym elementem i dłuższym. W pudełku też jest specjalny malutki stojaczek na którym ustawia się bransoletkę jak się ją ładuje.

Jak naprawdę działa bransoletka to jeszcze nie wiem, pewne jest to, że przyznaje specjalne punkty FUEL, liczy spalone kalorie, pokazuje ilość wykonanych kroków i co dla mnie było niespodzianką ma wbudowany również zegarek.

Dobrze „leży” na ręce i tak bardzo cieszy! Ma takie śliczne diodki – które pokazują funkcje, jak również takie kolorowe, które pozwalają zobaczyć ile już z obranego zakresu ćwiczeń udało się osiągnąć.

Jest śliczna to pewne, czy praktyczna to używając jej przez kilka godzin nie mogę tego jeszcze powiedzieć.

Za tydzień napiszę o swoich wrażeniach bo z pewnością będzie na moim nadgarstku! A TUTAJ oficjalna strona.